14. Kolejny niezwykle nie szary dzień na torach.

14. Kolejny niezwykle nie szary dzień na torach.

Wersja dla słuchających, o tutaj:

Kiedy taki świeżaczek, taka nowo tramwajarska bidula jak ja, wraca po dwóch dniach do pracy, to w głowie kotłuje się jedna podstawowa myśl: czy ja jeszcze pamiętam jak powozić tramwaj, czy dam se radę?
To miało okazać się zaraz po trzynastej, kiedy to miałem objąć popołudniową zmianę na brygadzie drugiej.

Na przystanku, na którym postanowiłem zaskoczyć, jednocześnie robiąc mu/jej dobrze, mojego zmiennika/zmienniczkę, bo nigdy nie wiem kto to będzie, i jest to element takiej niespodzianki, zaskoczenia, a czasem, jak dzisiaj, wielkiego WOW! Dlaczego WOW? Bo równo o czasie, jak szwajcarski zegarek, podjechała ONA!

Zanim jednak podjechała, miałem dziesięć minut na to, żeby przypomnieć sobie co mam robić po objęciu sterów wagonu tramwajowego. I zablokowałem się na czynności pierwszej jaka wpadła mi w oko, na zwrotnicy. Bo my świeże motorowe mięsko, oraz rutyniarze rutynowani z kilkuletnim stażem, troszkę boimy się tego obciachu, kiedy wagonem pełnym transportowanej klienteli, pojedziemy nie tam, gdzie pojechać mamy.

Oczywiście są na tę wiekopomną chwilę przygotowane różne scenariusze, od scenariusza „idę w zaparte”, kiedy po skręceniu na zły tor wychodzimy cali pod krawatem, na granatowo – niebiesko i oznajmiamy zaskoczonej gawiedzi:

– Proszę państwa, jedziemy inną trasą bo się zwrotnica zepsuła.

Oczywiście nic się nie zepsuło, tylko myśleliśmy o dupie Maryny i stało się jak sie stało. Źle.


Innym sposobem może być zrzucenie błędu na niewiadomoco:

– Proszę państwa! JezusMarianiewiemcosięstało! – wypowiedziane ciągiem, z podparciem się osobami świętymi, powinno przynieść oczekiwany przez nas efekt i odwrócić naszą pomyłkę w bliżej nieokreślonym kierunku.

Najodważniej jest, po prostu przeprosić i przyznać się do błędu:

– Drodzy Państwo, źle przestawiłem zwrotnicę i teraz pojedziemy tam, gdzie jeszcze Państwo nigdy nie byliście! Do piekła!!!

Mam też w zanadrzu swój autorski tekst na wypadek pomyłki, i za jedyne dwie dychy, dla dziewcząt motorniczych za pietnastaka, zgodzę się na jego używanie. A leci to mniej więcej tak:

– Atenszjon, atenszjon! Wnimanie, wnimanie! Achtung, achtung! Uwaga, uwaga! Proszę państwa! Najprawdopodobniej, to już ustalają specjalne służby, padliśmy ofiarą cyfrowego ataku terrorystycznego. Grupa niezidentyfikowanych rosyjskich (można dla podniesienia emocji użyć zwrotu: ruskich) cyberprzestępców dokonała zmiany toru naszej jazdy w kierunku przeciwnym do zamierzonego. Nie możemy pozostać obojętni na ten akt agresji i wytyczaniu naszych dróg wbrew naszej woli, naszej wolności, wbrew temu, co wytyczyli nam demokratycznie planujący trasę. Jednocześnie, prosimy w imieniu organizatora transportu, o zachowanie tego faktu w najgłębszej tajemnicy, ponieważ jest to sprawa wagi międzynarodowej.Nie dajmy wody na młyn ruskim trolom, którzy ten fakt mogą wykorzystać do swoich niecnych, zdradzieckich celów! Nie możemy o tym fakcie powiedzieć nikomu! Ni ko mu! ( podkreślamy zwalniając mowę i sylabizując słowo klucz). Nawet kochance i kochankowi! Do hymnu!

Tu intonujemy: „Jeszcze Polska nie umarła”, i po jednej zwrotce i refrenie, żeby nie zrobić zbyt dużego opóźnienia, choć i tak już jesteśmy w ciemnej u cygana, dziękujemy pasażerom za zaufanie, patriotycznego obowiązku spełnienie i wygrania tej pierwszej, ale jakże istotnej potyczki z wrogiem.

Można jeszcze dodać dla większego kurażu, jeśli pasażerowie z twarzy są jako tako inteligentni, zawołanie:

– Ruskij wojjennyj korabl! Szto?

I tutaj już musimy mieć na pokładzie ludzi , jeśli nie oczytanych, znających języki, to chociaż oglądających byle jakie wiadomości, którzy będą potrafili zagrać w naszą grę i ryknąć:

– Idi na chuj!

Oczywiście wszyscy Państwo wiecie, że chodzi po prostu o to, żeby jakiś pasażer nas nie zakapował, że jeździmy jak chcemy, a nie jak musimy. Proste, co?

A Motorowym i Motorówką życzę w tym pięknym, rześkim i przedświątecznym tygodniku samych trafnych decyzji na zwrotnicach. Dzisiaj i na zawsze!

Dlaczego się tak rozpisałem na temat zwrotnic? To proste. W miejscu w którym postanowiłem sobie odebrać wagon, taka właśnie zwrotnica jest, i jeśli osoba zmieniana nie ustawi tej zwrotnicy w dobrym kierunku, to możemy pojechać w pizdiec.

Schowałem się więc za przystankową budką, żeby patrzeć na zwrotnicę, czy zostaje prawidłowo ustawiona, kiedy jakiś szatan mnie pokusił, żeby zobaczyć kto mi wóz ma przekazać. No i czy nie jest różowy.

Wychyliłem więc łeb i mnie zamurowało! Tramwaj niebieski, prowadziła płynnie i niezwykle dostojnie Natka, koleżanka z kursu. Jedna z dwóch naszych kursowych pereł tramwajarskiej nauki, a dziś pracy. Ale żeśmy się na to spotkanie ucieszyli! Bo przekazywanie tramwaju pomiędzy kursantami tego samego kursu przynosi szczęście i dobrobyt do pięciu pokoleń, a prądu w niższej cenie do dwóch. No i tak po ludzku to cholernie miłe brać Bombka od kogoś, z kim spędziło się kilkadziesiąt godzin w szkolnej ławie.

Nati była nie tylko o czasie, ale i zostawiła mi tory ustawiono w odpowiednim kierunku, kabinę wypełnioną subtelnym zapachem dziewczęcych perfum i kilka pukli włosów, które do przystanku Teligi zbierałem z siebie i przyrządów i wyrzucałem przez okno. W innym razie, jeśli naniósł bym obcego włosia do chałupy, żona mogłaby podejrzewać, że zamiast chodzić do pracy, randkuję abo i co gorszego. A ponieważ samo prowadzenie tramwaju mam już wpisane w swoje DNA i tego się jednak nie zapomina, więc Bombardzisko prowadziło się samo, a ja się odwłosiałem. Aż do wjazdu na dużą pętlę na Bieżance, bo tam przejechałem strefę zmian podczerwieni i musiałem biegać z patykiem, żeby się na dobry tor skierować. No chyba, że to właśnie nastąpił ten atak terrorystyczny ruskich hakerów, którego się spodziewam? Nie byłbym taki pewien, że nie odbyło się to właśnie wczoraj. Zaatakowali na próbę. Mnie i mój pusty wagon. Swołocz!

Po pierwszym kółku czułem się genialnie. A nawet lepiej niż Tommy Lee Jones w Ściganym. Nawet korek na Gertrudy mi nie przeszkadzał, bo rozganiałem go dzwoniąc na lewo i prawo i przede wszystkim na wprost. Głośno, dostojnie, agresywnie ale jednocześnie bez wulgaryzmów i innych takich. Dzwoniłem jak stary motorowy! Moi patroni byli by ze mnie dumni. I na pewno są! A kierowcy rozstępowali się niczym Morze prawie Czerwone. Prawie, bo rozstęp następował tylko w jedną stronę, na prawo, bo na Gertrudy auta jadą gęsiego.

Dzwonki. Już dawno chciałem zwrócić państwu, drodzy czytelnicy i słuchacze, uwagę na dzwonki. Dzwonki jakie wysyła w świat tramwaj i jego tramwajarski pan. Rodzajów dzwonków, ich siła, natężenie, długość, ilość jest tak duża, jak dużo jest ziarenek piasku na plaży w Unieściu. Jak motorowych na świecie. I jeśli do każdego motorowego dodamy miliony tramwajów, i ich różne pasma dzwonienia, to sami wiecie, że jest to dla zwykłego zjadacza chleba nie do policzenia. Skupię się więc na dzwonkach których ja używam, oraz na dzwonkach których mnie nauczono.

Ja najczęściej używam dzwonka lekkiego, takiego kleksika, coś na wzór…, a zresztą. Nie będę się aż tak się zagłębiał. Dzwonek ten jest krótki, subtelny lekki w odbiorze i dobrze działa na ludzi niegłuchych i tych bez słuchawek w uszach. Stosuję go przy przystankach, na których mam kontakt wzrokowych z oczekującymi na mnie i mój tramwaj, przy przejściach dla pieszych ze światłami, szczególnie dla pieszych mających światło czerwonyne, które jakby ich nie dotyczyło ( daltonizm?), oraz przy wymijaniu innych tramwajów, a zwłaszcza ich dupek, zza których ludzina lubi sobie wyjść. I żeby mieć tak zwany dupochron, kiedy prokurator zapyta:

– A dzwonka pan użył?

Odpowiem

– Tak wysoki sądzie i wysoka prokuraturo. Użyłem! A mogę zapytać, ile wysoki sąd ma wzrostu, no bo ja to metr dziewięćdziesiąt cztery…

Dlaczego zahaczam o tak makabrycznych tematy? To proste. Pisząc się na pracę w tym zawodzie, muszę mieć świadomość tego, co może się zdarzyć. Kolizje, wypadki oraz zdarzenia z czynnikiem ludzkim są w nasz zawód wpisane i mogą, choć wcale nie muszą, jeśli będziemy przewidywać nasza pracę jak czarnowidz Jackowski przyszłość. Stąd też od razu apel do wszystkich uczestników ruchu drogowego: bądźcie zawsze czujni, a w okolicach torów wszelkiej maści, szczególnie tramwajowych, czujni poczwórnie. Razem możemy zadbać o nasze wspólne bezpieczeństwo i życie. Bądźmy w tym celu jednością, ostrożnością i miejmy do siebie wzajemny szacunek!

O innych rodzajach dzwonków w kolejnych odcinkach będzie. Zaraz się muszę prasować i stroić do pracy.

Ponieważ moja dniówka trwała raptem pięć godzin z minutami, nie zdążyłem się na dobre rozkręcić. Ledwo zacząłem, a już musiałem kończyć. Dzień na zmianie B minął mi jak iskra z przerywacza strzelił. Ferią radosnych iskier. Podczas siedmiu kursów spotkałem na torowym szlaku wiele swoich kochanych, ujeżdżonych już maszyn. Szczególnie łatwo przychodzi mi rozpoznanie Bombków, bo te są uciapane reklamami i przez to są charakterystyczne. O ich, oraz ich motorowych pozdrawianiu napiszę w kolejnych odcinkach. Bo i te nadejdą, jak i ja nadjadę już dziś. Na linii numer sześć!

Pa

2 odpowiedzi do “14. Kolejny niezwykle nie szary dzień na torach.”

  1. Czytam na temat jazdy tramwajem… i zastanawiam się, co na to szefostwo (wiedząc, jakie obowiązują zasady, gdyż mąż w niej pracuje ).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.